niedziela, 26 sierpnia 2012

Rozdział 2 "One Direction. W końcu nie wiadomo kiedy ich spotkam."

           Obudził mnie hałas dobiegający zza okna. Co chwilę jakieś samochody przejeżdżały przez ulicę nie dając mi spać. Kto buduje się w takiej dzielnicy?! Zakryłam głowę poduszką chcąc jeszcze trochę pospać kiedy… nagle mnie olśniło!
Mój Boże! Wymiana! Szkoła! Zerwałam się z łóżka jak oparzona i pognałam do łazienki. Każdy włos odstawał w inną stronę, oczy miałam podpuchnięte, a twarz bladą jak ściana. Zużyłam chyba pół opakowania lakieru myjąc jednocześnie zęby. Nawet nie zadbałam o makijaż. Wyciągnęłam z szafy sukienkę i dżinsową katanę – tylko one wyglądały po podróży w miarę znośne, a na nogi wsunęłam botki.
Wpadłam do spokoju Hilary. Przecież były mi pogrzebne jakieś książki. Zgarnęłam z biurka podręcznik do angielskiego, fizyki i matematyki. Z niemałym trudem zasunęłam torbę, w której mieścił się jeszcze segregator dla One Direction. W końcu nie wiadomo kiedy ich spotkam. Wolałam być ubezpieczona.
Zbiegłam na dół łapiąc niemałą zadyszkę. Państwo Hampton byli już chyba w pracy, co wywnioskowałam z głuchej ciszy  panującej w domu.  Chwilę plątałam się bez celu kiedy dostrzegłam, że drzwi na taras są otwarte, a na fotelu siedzi Michael.
Zdenerwowana podeszłam do niego i nim zdążyłam cokolwiek zrobić chłopak mnie uprzedził.
- Dzień dobry księżniczko! – zaśmiał się – Jak się spało?
- Proszę?! – prychnęłam – Czy wiesz która jest godzina?!
- Noo.. – spojrzał na wyświetlacz telefonu – Dokładnie to 8:56
- A lekcje zaczynają się od 8! Bardzo miło będzie się spóźnić w pierwszy dzień. Naprawdę!
Mamrotałam pod nosem przekleństwa machając rękami a on jak gdyby nigdy nic dopił swoją poranną kawę i przeciągnął się leniwie. I na dodatek miał na sobie tylko bokserki i sprany podkoszulek.
- Nie powiedziałem ci, że przez tydzień nie musisz chodzić do szkoły?
Umknęło ci to! – prychnęłam zakładając ręce na piersi.
  - Dyrektor dał mi tydzień żeby zapoznać cię z Londynem. Co za tym idzie ty też masz wolne żeby się zaaklimatyzować. Fajnie nie?
Usiadłam zrezygnowana obok niego załamując ręce. Czyli to wszystko było niepotrzebne? Śpieszyłam się na marne?! Uhh!! Jedne co mnie pocieszało było to, że nie musiałam pokazywać się w takim stanie publicznie.
- Widzę, że już się ubrałaś, więc mogę cię zabrać na prawdziwe londyńskie śniadanie.
- A co z tobą? – obejrzałam od góry do dołu.
5 minut – wyszczerzył się po czym wstał i wszedł do domu zostawiając mnie samą na tarasie.
Jak Michael mówił tak rzeczywiście było. Nim się obejrzałam już stał przede mną ubrany w dżinsy, kolorowy T-shirt i trampki. Zręcznie pomógł mi wstać i ruszyliśmy na miasto.
Pierwszy przystankiem był jakiś bar gdzie Mike zamówił dla nas jajecznicę na bekonie oraz grzanki, do tego sok pomarańczowy. Może nie jadam czegoś takiego na co dzień, ale w sumie było dobre. Od razu jednak go uprzedziłam, że tak jadać codziennie nie będziemy!
Potem przeszliśmy na jakiś plac gdzie widać było Big Ben i London Eye. Patrzyłam na to wszystko jak urzeczona. Wiele razy widziałam je na pocztówkach czy w Internecie. Ale na żywo to zupełnie coś innego.
- Napatrz się ile możesz, bo zanim wskoczysz do kabiny na London Eye to trochę minie – moją magiczną chwile przerwał Michael śmiejący mi się za plecami.
- Co masz na myśli? – spytałam unosząc jedną brew.
- To, że potraktuj te atrakcje jak wisienkę na torcie. Te wszystkie mosty zwodzone, Pałac, Parlament, Big Ben są spoko. Ale to drobnostka, takie rzeczy przyjeżdżają zwiedzać lamusy, których nie stać na chwilę uwagi w… muzeum!
- Czy ty sugerujesz, że… - zaczynałam rozumieć jego tok myślenia.
- Dokończ kochana!
- Że najpierw wynudzisz mnie po muzeach, a dopiero potem pozwolisz mi zasmakować odrobiny atrakcji?
- Oj tam zaraz wynudzisz! – przemówił oczami. – Byłaś kiedyś w jakimś londyńskim muzeum? – pokręciłam przecząco głowa – No widzisz! Najpierw obejrzyj potem narzekaj. Jeśli będziesz miała czelność!
Pociągnął mnie za rękę podążając do pierwszego muzeum. Przyznam szczerze, że myliłam się. Kiedy tylko weszliśmy do pierwszego pomieszczenia nie mogłam napatrzeć się na rzeźby współczesnych artystów. Były też obrazy i inne antyki. Z dawnych czasów jak i tych najnowszych.
Zwiedziliśmy 3 muzea co zajęło nam ponad 5 godzin. Zmęczona, ale zadowolona dałam się zaprowadzić na obiad. Poszliśmy do jakiejś restauracji, w której podawali fast food. Zamówiliśmy sobie po zestawie u usiedliśmy przy jednym ze stolików. Wnętrzne było zrobione ładnie i nowocześnie. Przez oszklone ściany można było obserwować przechodniów.
- Podobało ci się? – spytał Mike ruszając brwiami.
- Pewnie. Miałeś rację, wcale nie było nudno – chłopak zaśmiał się zwycięsko i spojrzał na mnie badawczo przyglądał mi się dobrą chwilę kiedy ja jadłam swoją kanapkę – Czemu się tak na mnie patrzysz?
- Zastanawiam się czemu masz krótkie włosy? Są nawet krótsze od moich.
- Bo nie lubię spędzać przed lustrem godziny na układaniu. Poza tym kiedy je ścięłam poczułam się taka… wyzwolona, nowa, niezależna. A co? Czemu pytasz?
Michael przekręcił głowę, ugryzł kęs hamburgera i wzruszył ramionami.
- Po prostu. Mało dziewczyn ma krótkie włosy. W ogóle jesteś inna niż dziewczyny tutaj.
Zamarłam w pół ruchu. Spojrzałam na niego pytająco.
- Inaczej się zachowujesz, masz inne gesty, mimikę twarzy, to spojrzenie. Nawet się dzisiaj nie pomalowałaś – sprytnie zauważył. Czyli, że aż tak źle wyglądam bez makijażu?!
- Zauważyłeś – bąknęłam siorbiąc colę. Ten tylko się zaśmiał co spowodowało, że jego gazowany napój podrażnił nos. Kichnął łapiąc się za niego.
- Masz może chusteczkę? – jęknął rozpaczliwie grzebiąc po kieszeniach. Gdyby tylko jadł jak człowiek to nie musiałby zużyć wszystkich serwetek.
- W torebce – przewróciłam oczami.  Mike sięgnął po nią i zanim znalazł paczkę wyciągnął wszystko co się w niej znajdowało na stół.
Kiedy doprowadził się do porządku zaczął z powrotem pakować moje rzeczy. W końcu trafił na segregator. Zaciekawiony odłożył resztę rzeczy. Uważnie mu się przyjrzał i pomachał mi nim przed nosem.
- Uuuu! Fanka? – śmiesznie poruszył brwiami.
- Uuuu! Nie? – jęknęłam – To jest mojej kuzynki. Kiedy dowiedziała się, że lecę do Londynu kazała mi to przekazać chłopakom. Może akurat gdzieś ich spotkam.
Michael chwilę przeglądał zawartość mówiąc, że dziewczyna sporo się napracowała i kosztowało jej to wiele czasu i poświęcenia. Ja stwierdziłam to już dawno.
- A wiesz, że One Direction często tu zagląda? – spojrzał na mnie znacząco. Aż dzwoniło mnie, że 18 – letni chłopak wie takie rzeczy.
- Uuuu! Fa…
- Zamilcz! – warknął, na co puściłam mu skrzywioną minkę – Po prostu często ich tu widuję i już.
- Dobra, dobra – podniosłam ręce w obronnym geście – Nie tłumacz się tak. Ale nie myśl, że będę tu przesiadywać żeby ich spotkać. Musiałabym coś zamawiać a co za tym idzie moje boczki i brzuch deczko by się zwiększyły.
Mike pokręcił tylko głową i dokończył swój posiłek. Potem i ja uporałam się z jedzeniem po  czym wyszliśmy z restauracji.
-To co? Do domu. – zarządził chłopak, ale ja zaprzeczyłam ruchem głowy.
- Chodźmy do parku. Widziałam tu niedaleko jakiś. Wyglądał naprawdę ładnie. Był duży, były ławki i fontanny.
- Nie chcę mi się – westchnął mój towarzysz – Może jutro albo pojutrze.
- To pójdę sama! – powiedziałam dumnie wypinając pierś do przodu.
- Nie boisz się? – zaciekawił się chłopak. – Ja wrócę do domu i kto cię potem przyprowadzi?
- Pamiętam jak szliśmy– w myślach powtórzyłam drogę jaka przebyliśmy i na potwierdzenie pokiwałam głową – Poradzę sobie jak nic. A poza tym mam komórkę, zadzwonię jakby coś.
- No nie wiem – Mike nie był przekonany.
- Proszę! – uśmiechnęłam się ładnie – jestem już duża, poradzę sobie.
- … No dobra! Ale masz dzwonić jakbyś nie mogła trafić. Przecież nie mogę cię zgubić już pierwszego dnia.
Przytuliłam chłopaka w podzięce i rozeszliśmy się. Przeszłam przez ulicę i trafiłam do parku. Zieleń była tam tak intensywna, że wydawała się nieprawdziwa. Wokół biegały dzieci próbując złapać motyle, ludzie siedzieli i czyli książki. Zupełnie coś innego niż miasto.
Postanowiłam przejść się pod największą fontannę, która była w centrum parku. Szłam uliczkami rozglądając się dookoła. Co chwilę przebiegały koło mnie grupy piszczących dziewczyn.  Patrzyłam na nie zaciekawiona, byłam ciekawa co może się tu takie dziać.
Po kilku minutach spaceru wyszłam na wielki plac na środku którego stała fontanna. Po jej lewej stronie było coś na kształt sceny, a wokół mnie gniotły się dziewczyny, które skakały i piszczały. Z sekundy na sekundę robił się coraz większy tłum.
Przestraszyłam się, nie wiedziałam w co się wpakowałam. Szybko zaczęłam się cofać, ale wpadłam na kolejne osoby.
- Nie przepychaj się! – warknęła jakaś dziewczyna odpychając mnie.
- Przepraszam ja… - jęknęłam kompletnie zagubiona. A mogłam nie wybierać się tutaj. Wyszłoby mi to tylko na dobre. Mike miał rację…
Nie miałam już możliwości wyjścia. Tłum był tak wielki, że nie miałam najmniejszych szans. Ludzie napierali na mnie z taką siłą, że traciłam oddech. Czułam, że tonę pod ich ciałami.
- Przepraszam, chciałabym wyjść – próbowałam jakoś wyjść, ale spotkałam się tylko z dziwnymi spojrzeniami.
Nie dawałam jednak za wygraną. Odeszłam kawałek od sceny, ale tam było jeszcze gorzej. Każdy chciał być jak najbliżej. Na dodatek widok zasłaniały mi jakieś kartony.  Poczułam jak łzy stają mi w oczach. Ktoś znów mnie odepchnął i weszłam w jeszcze większy tłum. Ludzie nagle zaczęli skakać i krzyczeć. Ktoś przycisnął mnie tak, że przygniótł mi płuca. Złapałam się za pierś,  nagle poczułam ogromny ból oka.  Zatoczyłam się kilka razy, a potem zrobiło mi się jakoś tak lepiej, błogo.  Czułam, że moje nogi stają się lekkie, a mój umysł odpływa.
Potem była już tylko ciemność…


***

Przepraszam, że rozdział pojawił się dopiero teraz. Przez 2 tygodnie byłam odcięta od internetu. Terasz wracam i już Was tak szybko nie opuszczę! :)

Wreszcie mnie olśniło jeśli chodzi o dedykację na górze bloga. Wiem, że za długo z tym zwlekałam, ale nie byłam pewna czy coś tak marnego można zadedykować tak wspaniałej dziewczynie <3

Dzięki sondzie dowiedziałam się ile osób tak naprawdę(?) czyta mój blog. Nie wiem czy ktoś robił sobie tylko żarty czy rzeczywiście jest Was więcej niż wskazuje na to liczba komentarzy. Przecież jak nie chcecie się podpisywać zawsze można napisać jako anonimowy...

JEŚLI CZYTASZ - SKOMENTUJ! 
TO NIC NIE KOSZTUJE, A MNIE SPRAWIA NIEWYOBRAŻALNĄ RADOŚĆ! 

     

2 komentarze:

  1. .KamCiaaa ! ;***27 sierpnia 2012 14:53

    Super Odcinek! :D
    Coś czuję zbliżające się spotkanie z 1D ;D
    Czekam na NN z niecierpliwością! ;**

    OdpowiedzUsuń
  2. Czekam na nowy odcinek, czyżby szykowało się spotkanie z 1D? :D

    OdpowiedzUsuń